Julita Kowalczyk-Kolendo (właściciel w: Sklep Muzyczny Duet oraz moderator forum The world of Polish cajons)

J: Skąd pochodzisz, gdzie mieszkasz i jak zaczęła się Twoja przygoda z cajonami?

P: Pochodzę i mieszkam w Solcu-Zdroju. To taka mała miejscowość w woj. świętokrzyskim. Moja przygoda z cajonami właściwie jest trochę nie moja, a mojego syna Szczepana. Jakieś 8 lat temu zapytał:  "Tata, zrobisz mi cajon?" Nawet szukałem jakiejś wiedzy na ten temat, niestety potem sprawa przycichła. Dwa lata temu pytanie znów się pojawiło, zadane trochę inaczej: "Tata, a umiałbyś zrobić cajon?" I to już było odpowiednie pytanie. Dodatkowo miał być gotowy „na wczoraj”.

 

J: Rozumiem, że podjąłeś dzielnie wyzwanie. Jak poszło?  Z jakiego materiału powstała pierwsza skrzynka? Czy rezultat był zadowalający?

P: Przez wiele lat zajmowałem się meblami kuchennymi, ogrodowymi i zabudową campervanów. Materiału pod ręką było więc sporo. Pierwszy cajon powstał ze sklejki, a wykończony był woskiem koloryzującym. Czas wykonania to jakieś 5 godzin. Pośpiech był, ponieważ na drugi dzień był  koncert. Jak się okazało, wymagana była mała korekta w ustawieniu sprężyny, ale sprzęt odpalił znakomicie mimo, że wymiary były abstrakcyjne.

 

J: Brawo, udało się, gratulacje!!! Od tego momentu zapewne zaczęliście realizować wspólnie z synem swoje projekty. Jakie cajony obecnie wypuszczacie w świat: strunowe, sprężynowe? Jaki materiał preferujecie na korpusie i tapie?

P: Robimy cajony tylko sprężynowe z własnym systemem regulacji docisku sprężyn. Korpusy to głównie sklejka brzozowa, ale też orzech, modrzew czy klon jawor. Na tapę zwykle dajemy giętką sklejkę brzozową 3mm.

 

J: Czy wykonujecie cajony na indywidualne zamówienia?

P: Tak. Zdarzają się takie zamówienia. Klient wybiera rodzaj i grubość materiału, kolor i grafikę. Tradycyjnie, zwykle robię kilka cajonów na raz. Zajmuje mi to ok. 2 tygodnie,  ale jak jest taka potrzeba, to da się zrobić instrument w jeden dzień. Wtedy stosuje inne kleje i inne powłoki wykończeniowe.

 

J: Każdy cajonowy warsztat posiada swoje arkana. Każdy producent ma swoje, wyjątkowe pomysły. Zdradzisz nam jakie plany kryją się w zakamarkach warsztatu PrzemPoch?

P: Pomysłów mamy wiele,  jednak część musi poczekać, a część nie wypaliła. Teraz  robimy klasyczne cajony sprężynowe, a także małe „street cajony” mocowane na pasku. Te drugie są bardzo lekkie i sprawdzają się w każdych warunkach (na ulicy, przy ognisku, w małych pomieszczeniach, a jeden nawet dawał radę w metrze w Rzymie. Od niedawna w naszej ofercie pojawił się nowy produkt - „Cajon Mini Travel”. Produkujemy też bongosy, woodblocki, kije deszczowe i przeszkadzajki. Wytwarzamy i regenerujemy również pałki do marimby czy wibrafonu - tutaj głównie praca należy do mojego syna :)

 

J: To ciekawa informacja, szczególnie dla polskich sklepów perkusyjnych. Suma summarum: jednym słowem nie próżnujecie.

P: Nudy nie ma. Większość prac stolarskich wykonuje sam, ponieważ syn chodzi do szkoły muzycznej w Kielcach i przyjeżdża czasami na konsultacje i ogrywanie sprzętu.

 

J: Jak z synem oceniacie polski rynek cajonowy? Czy zapotrzebowanie na ten instrument rośnie? Czy grające skrzynki stają się coraz bardziej popularne? 

P: Nie zajmujemy się analizą rynku.  Instrumenty robimy raczej dla przyjemności, a jeśli ktoś zdecyduje się na zakup naszego instumentu, to przyjemność jest tym większa. Jednak wiemy, że bardzo mało ludzi i mało muzyków zna ten instrument. Staramy się pokazywać cajon w różnych miejscach. Organizujemy też wakacyjne warsztaty i pokazy dla dzieci i młodzieży.

 

J: W takim rodzinnym duecie na pewno jest duży potencjał. Bardzo dziękuję za poświęcony czas i życzę powodzenia :-)